I w tym samym czasie Kimberly pobiegła za doktorem który miał za 3 min.
operować Jack'a!
Wszyscy czekali z niecierpliwością aż doktor króry miał operować Jack'a
wyjdzie. Czekali tak gdzieś ok. 4 i pół godz. Aż w końcu Doktor wyszedł!
China-I co z nim? Panie doktoże proszę o odpowiedz.
Pani brówer była tak zdenerwowana że omal nie wybuchła złoscią na tego
biednego doktora!
Doktor-Zrobiliśmy co tylko mogliśmy.
Kim-Jakto zrobiliście to co mogliście? Przeciez tu chodziło o czyjeś życie i
nadal o nie chodzi!
Doktor-Proszę się niemartwić. I chyba żle mnie zrozumieliście!
Jerry-Jakto żle zrozumieliście! Przecież to tylko jakaś opercja! Dla was lekaży
to pikuś.
Kim-Jerry daj spokój!
Jerry-Nie Kim! Jeśli mu coś się ztało to osobiscie będę go operować! I przy
okazjii tego doktorka!
Doktor-Proszę się uspokoić! Bardzo mi przykro ale zrobilismy naprawdę co
mogliśmy!
Kim lekko wychyliła głowę i dostrzegła nieprzytomnego Jack'a którego lekaże
wyprowadzają z sali operowej!
Kim-Patrzcie....
W tym momencie Kim pokazała palcem na pielęgniaży wyprowadzających z
tamtad Jack'a!
Harry-Szybko! Chodzcie za nimi!
Wszyscy natychmiast pobiegli za nimi i zaczeli ich o, wszystko wypytywać!
OCZAMI JACK'A <#>
Znów w śpiączce. Muszę się przełamać bo teraz ciągle walczę ze sobą.
Tzreba to zrobić i to bez dwóch zdań. Nagle zaczęłem sobie przypominać
wszelkiego rodzaju sceny z Kim! Nie mogłem zapomnieć jej zabójczo pięknego
usmiechu i tego jak się śmieje... A najlepiej wyglada na co dzień. No nic...
Muszę się obudzić! Wkoncu minęło już 5 godz. od tej mojej głupiej operacjii!
NARRATOR <^ ^>
Gdy Pielęgniaże zawieżli Jack'a do jego sali wszyscy jego bliscy poszli za nim!
Kim zagłębiała się ciągle myślą czy jej związek z Jack'iem żle na niego nie wpłynął.
Bo gdyby ona z nim nie chodziła to pewnie nic takiego by sie nie stało! Nadeszła
póżna noc! Kim zasnęła na krześle tak jak wszyscy jedynie Jerry zasnął przy ścianie
wpatrując się w kalendarz z jednorożcami! Ale to wkońcu Jerry. Była już gdzieś około
4.00 gdy Jack niespodziewanie otworzył oczy! A 5 min wcześniej Kim wstała za potrzebą.
Gdy Kim weszłą spowrotem spojrzała na łużko na którym leżał Jack! Chłopak się
usmiechał ale Kim była zbyt zaspana aby go zobaczyć!
Jack-Cześć Kim! Jak się czujesz?
Kim-O rany... Mam jakieś zwidy! Wkońcu lekaż mówił że on obudzi się dopiero
najwcześniej jutro!
Jerry-Kim! Cicho bądz! mam piękny sen o jednorożcach!
jack-No i może o kucykach? I nie zaapominając o magicznych wrtóżkach.
Jerry-Tak!
Bruwer tylko z uśmiechu zrobił zażenowaną minę bo myślał ,że Jerry tylko żartuje o
tym jego głupim śnie!
Kim-Zaraz ,zaraz.. Wkońcu ja nic takiego sobie nie ubzdurałam! Jack ty się obudziłeś!
Koch... Kopelat Jack!
Dziewczyna już miała powiedzieć Kocham cię... ale pojawiła się myśl tego pocałunku
.
Kim-Jack. Słchaj przepraszam! To przeze mnie jesteś... gdzie jesteś ale wiesz...
Jakc spojżał na dziewczynę wstał obioł ją w tali i pocałował! Takiego pacałunku jak tam
Jack jeszcze nie obdażył Kim! jego aksamitne wargi były jak Big-Milk!
C.D.N.
Świetny ten rozdział!
OdpowiedzUsuń