wtorek, 26 listopada 2013

Kim i Jack. Rozdział 11

Wtedy każdy zdziwiłsię ,że Jerry mówi dośc mondrze!! Nie zważając
co dalej wszyscy wybrali się w stronę pobliskiego szpitala do
którego trafił Jack. Każdy pogrążył się w smutku i czekali przed salą
operacyjną gdzie Jack właśnie miał operację. Stan syna Chainy był
marny ale lekaże robili co mogli.

OCZAMI KIM...<@>
Zagławiałam się faktem ,że mój ukochany walczy z zyciem przez naszą
głupią kłutnię!! Czułam się okropnie. Ciągle myślałam o tym ,że
Juzeppe zrobił to aby mi i Jack'owi zaszkodzić w związku! Postanowiłam
,że się zemszcze jak najszybckiej będę mogła. Ale jak narazie będę
czekać na polepszenie się stanu Jack'a.

OCZAMI JACK'A <&>
Gdy w ten czas nic nie widziałem. Inne zmysły polepszyły się. Chciałem
się obudzić ale rozum i cały mój kręg życia mówiły NIE! Najbardziej
w świecie chciałem zobaczyć wtedy Kim. Ale ona pewnie nie przejeła
się mną wogóle. Za każdym razem jak pomyślałem o Hugonie i o jego
niewinności do tego co się stało robiło mi się zoraz bardziej przykro
ale nie mogłem nic stwierdzić gdyż byłem nieprzytomny!

NARRATOR <^ ^>
kIEDY NARESZCIE SKOŃCZYŁA SIĘ OPERACJA DOKTO
 WYSZEDŁ Z SALI OPERACYJNEJ.
China-Co z nim?
Kim-Wyjdzie z tego.
Doktor B.-Muszę być z wami wszystkimi szeczery! Walczyliśmy o życie
 tego młodzieńca i...
Kim-Nie mówcie tylko ,że... że on nie...
Doktor B.-Skąd.. Proszę nawet o tym nie myśleć. Stan waszego
syna państo Bruwer jest ciężki lecz gdy tylko się obudzi to napewno
wszystko bedzie tak jak kiedyś. Należy uzbroić się w cierpliwośc i
 rozmawiać z nim na okragło gdy się z nim tam przebywa!
Jerry-A co będzie jeśli się nie ocknie?
Kim-Jerry nawet nie mów tak? On się obudzi prawda...?!
Doktor B.-To nie uniknione! A teraz wybaczcie ale idę do mojego innego
pacjęta!
China-Teraz możemy tylko czekać.
Jerry-Wiecie ,że nie możemy wszyscy razem z nim tam siedzieć. Każdy
 ma swoje plany!
Milton-Jerry po raz pierwszy w życiu mówi rozsadnie!
Kim-Więc... Może ustalimy w jakich kto godzinach będzie spędzać
czas z Jack'iem?
Milton i Julia-Tak! To świetny pomysł KIM!
Oboje spojżeli na siebie z czułością i mieli się już pocałować gdyż...
Kim-Może dość tych czułości w miejscach publicznych? Hello to wkońcu
szpital!

OCZAMI KIM <@>
Wiedziałam ,że gdy bedę z nim prowadzić zwykłą w świecie rozmowę
to bedzie tak jak kiedyś. Myślami dążyłam do tego ,że może  on zapomniał
 przez ten upadek o naszej kłutni ale gdzieś tam w środku ssiebie wiedziałam
 ,że tak nie jest. Chciałam zapomnieć o tym co wydażyło się w dojo! Ciągle
 rozmawiałam z Jack'iem o tym jaką mamy pogodę, ile jest stopni.
 Puszczałam mu też radio 3 razy w ciągu dnia! Cel tych czynów był prosty
 chciałam aby wiedział to co wiedział zazwyczj! Chciałam mu też przypomnieć
o czym on opowiadał gdy chciał mnie zaprosić na randkę ale bał się mojej
 reakcjii. Opowiadał wtedy jaką mamy pogodę  ile stopni i o tym co usłysza
 w radiu.To mnie irytowało ale i tak go słuchałam ienergicznie odpowiadała
 na te jego tkz. rozmowę. Nagle złapałam go za rękę i wyksztusiłam z siebie słowa
"Kocham cię wiem ,że czesto ci tego nie mówiłam ale ja myślałam ,że ty ... że ty
 to wiesz! Przepraszam cię za to co stało się w dojoale wiedz że ja cię tylko kocham!
Teraz nie chcesz że mną rozmawiać ale jak byś chciał choć wybaczyć to daj mi
 jakiś znak"
Wiedząć ,że on to slyszy pcałowałam g w policzek a ten mocniej uścisną moją dłoń!

NARRATOR <^ ^>
Kim-To ten znak! Jack dałeś mi znak! Oł.. teraz mnie nie słyszysz! Ale gdyby
 słyszał to bys wiedział ,ze bym cię pocałowała!
Wszyscy słyszelui moją rozmowę z nim i każy dawwał sobie takie pytanie
 "Po co ona tak wżeszczy?"
Gdyby doświadczyli tego co wtedy doświadczyła Kim. Czyli uscisk dłoni
niepzytomniego jej ukochanego też by tak robili!
Nadeszła kolej Martineza na spędzanie czasu z Jack'iem. Spóźnił się 12 min.
Jerry-Sorry Kim.
Kim-Nic się nie stało pewnie miałeś ważny powód!
Jerry-A czy może liczyć się to ,że bajerowałem łądną dziewczynę?
Kim-Twój najlepszy przyjaciel cierpi a ty bajerujesz dziewczyne!
Jerry-Tak?!
Kim-A bajerój ją sobie!
Jerry-Co? Teraz powinnaś dawać mi kazanie i....
Kimberi mu przerwała i spojżała z zabójczym spojrzeniem!
Kim-Nie pozwalaj sobie! Dobra? Chyba nie chcesz abym dawała ci kazanie ?
 Ale jak tak to mogę zacząć w każym momęcie!
Jerry tylko spojżał z oczmi słodziutkiego pieska na Kim i zaczą skaucczeć!

W TYM SAMIM CZASIE NA MIEŚCIE! <#>
Juzeppe wrócił do domu i zauważył zniecierpliwioną swoją siostrę!
Był zdziwiony ,że Debora(Tak wiem nie spodziewalibyście się ,że
ona to siostra Juzeppe) ma tak obużoną minę choć on zrobił to co kazała!
Juzeppe-Hej?! Co tam porabiałaś gdy mnie nie było?
Zapytał głupio jakby nie wiedział o co hodzi!
Debora-Weż się zamknij. Pytanie jest jedno! Czy zrobiłeś to co kazałam!
Juzeppe-Czyżby chodziło ci o to ,żeby Kim'berli i Jack byli skłuceni?
Bo jeśli tak to daliśmy radę! A raczej ja dałem!
Debora-Dobra dobraale teraz Jack jest jnuż mój! Tak łatwo nie
 wybaczy Kim!
Juzeppe-Ale nie powiedziałem ci wszystkiego!
Debora-Czemu masz taki dziwny wyraz tważy?
Juzeppe-Jack trafił do szpitala!
Debora-Co!?. Coś ty mu zrobił? Przecież mogłłeś od razu do mnie
przyjść gdy ją pocałowałeś! Ale nie ty musiałeś iść do znajomych!
A teraz Jack musi cierpieć! I ...
Juzeppe-Nie powinnaś się o niego martwić! Wkońcu ty i on to
łamacze serc! Chodziłaś z każym ładnych chłopakiem z Seaford!
Aby nie ze mną , Derekiem , Rossem i nim! O co ci chodzi z tymi
randkami! Znajdz sobie jedną miłość!
Debora-No wiem. Ale Jack on jest idealny! Nie musisz się martwić!
Będę chodzić z nimi ale chwilowo oni wszyscy mają drugą połówkę!
Ale nie martw się... Z toba napewno nie będę  chodzić!
Juzeppe-Ja to wiem nie jestem idiotą! A teraz ja idę odwiedzić Jack'a.
Mam zle na sercu! Jeśli go przeproszę to odrazu mi odejdzie!
Debora-Co ty mówisz? Jeremishowie to rodzina która nigdy nie żałuje!
A jeśli go przeprosisz to stracę szansę na jego i miłość!
Chyba nie zrobisz tego, własnej siostrze?
Ale Juzeppe nie zważał na to co mówi jego samolubna siostra! On i
tak wyszedł z domu i pojechał prosto do szpitala gdzie Kim
rozmawiała już godzin 6 z Jack'iem aby ten się ockną! Lecz
nie pomogły jęki i błagania Kim. On leżał na łużku szpitalnym całkem
omdlały!
Wtedy do jego sali wszedł Juzeppe!
Juzeppe-Cześć Kim!
Kim-Czego chciałeś? Nie jesteś tu mile widziany!
Juzeppe-Wiem ale chciałem cie przeprosić! Zachowałem się okropnie!
Kim-To nic nie da! Idz z tąd!
Juzeppe-Nie myjdę póki mi nie wybaczysz! Jak chcesz wszystko ci
wytłumacze!
Kim-Co ty masz mi do powiedzenia to mów teraz masz 5 min. i
wychodzisz z tąd. Nawet nastawię sobie zegarek na te 5 min.
Juzeppe-Dobrze. Więc widzisz Moja kochaniutka-okropniutka
siostrzyczka bardzo cię nie lubi a za to bardzo KAcha twojego już teraz
byłego!To raczej nie potrzebne to co teraz mówię ale powiem abym
nie miał wyżutów sumienia!
Kim-Dobrze ,że mi powiedziałeś. Masz jeszcze 3min. i 14 s.
Juzeppe-to może ja powiem całeośc! Ona mi kazała cię pocałować aby
JAck to widział bo wiedziała ,że gdy to zobaczy to od razu z tobą zerwie!
I ja oczywiście byłem tym osłem co robi całą robotę! ale jestem jej bratem
powinnem robić to co ona chce! Ale nie w sposób wykoż,ystywawczy!
Kim wybacz mi! Nie chciałem ale musiałem!
Kim-Mnie mie musisz przepraszać! Ale przeproś Jack'a! to on jest
naważniejszy!
Juzeppe-Dobrz więc. Czyli między tobą a mną jest dobrze?
Kim-Tak! Przeproś go!
Juzeppe-Robi się! JAck. Słuchaj mnie teraz uwaznie!...
Kim stała obok i nagrała całą to scenkę aby gdy Jack się ockie mu pokazać!
Juzeppe-...Chcę cie przeprosić za to ,że pocałeowałem wtedy Kim. Nie
będe sie tłumaczyć ponieważ wiesz że ja nigdy z własnej woli bym ci nie
zaszkodził wręcz przeciwnie! Czuję się jak ostatni pajac lub gorzej! Jak
Palant! To co? Między nami Spoko?

OCZAMI  JACK'A<#>
Tam gdzieś w głeb słyszałem rozmowę Kim i Juzeppe! Wtedy ona
poprosiła go aby mnie przeprosił! To w imieniu kim co zrobiła było
słodkie! Jak to mówią dziewczyny... Ale gdyź Kim zachowała się jakby
jej na mnie zależało!
                                                             C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz